Kino meksykańskie doczekało się kolejnej indywidualności. Debiut Ricardo Beneta to niesamowicie silne kino operujące na granicy naturalizmu i mistyki, co sprowokowało porównania z filmami Carlosa Reygadasa i Lisandro Alonso. Martin wychował się w bezimiennej wiosce pośrodku pustyni, gdzie przyszłość jest pustym słowem. Postanawia więc wyruszyć do miasta w poszukiwaniu innego życia, ale los kieruje jego kroki spowrotem do domu, gdzie musi dopełnić pewnych obowiązków.